Ponadczasowa historia miłosna - Aida


10 listopada 2019, 18:30

Warszawa 9.11.2019

Tym razem wybrałam się do stolicy. To była krótka wycieczka. Dlaczego? Zaraz się przekonacie.

Wyjechałam ze Szczecina o 4 rano, na miejscu byłam o 10. Spektakl przewidziany na godz. 17. Co zrobić z takim nadmiarem czasu, bez towarzystwa, nie znając nikogo, ani niczego w mieście? Takie pytanie sobie zadałam jadąc pociągiem i znalazłam! Zaraz za słynnym Pałacem Kultury - Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii.

Od wejścia zaskakuje zarówno skromnością, jak i ilością eksponatów. Znalazłam tam szkielety, szczątki i jaja dinozaurów oraz prymitywnych ssaków. W jednej sali wita nas ogromny Tarbosaurus bataar, w drugiej Opisthocoelicaudia skarzynskii. Wprowadzają one do niezwykłego klimatu historii. Wystawa "Kto mi dał nogi? Podbój lądów przez kręgowce" przybliża życie i ewolucje istot morskich. Dodatkowo okazy płazów i owadów wprawiają o dreszcze (pomyśleć, że to kiedyś żyło i latało!). Wisienką na torcie okazała się artystyczna rekonstrukcja słynnego australopiteka "Lucy", która stoi w sali poświęconej ewolucji ssaków.

Celem wycieczki jednak był Teatr Muzyczny Roma. Ściągnięta tym razem zostałam przez obsadę. Nie słyszałam wcześniej o tym przedstawieniu, nie znałam wcześniej tej historii i w ogóle nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Jednak, gdy poznałam listę aktorów, musiałam go zobaczyć.

Akurat trfiłam na Natalkę Piotrowską - Paciorek, która wcieliła się w tytułową bohaterkę Aidę oraz na Pawła Mielewczyka - Radamesa. Natalię podziwiałam już wcześniej, jednak potęga jej głosu jak zawsze wbiła mnie w fotel.  Pawła nie kojarzyłam, jednka cieszę się, że miałam okazję go poznać w tej roli. Nadal obija mi się w głowie głos Radamesa. Znaną aktorką była mi również Zosia Nowakowska, która grała postać Amneris. Swoim głosem wprowadziła nas w historię i rozładowywała napęicie w ciężkich sytuacjach. Podczas spektaklu dostrzegłam znajomą twarz i głos Mileny Kanabus jako Nehebki. Zdaje się postaci drugoplanowej, nic nie znaczącej i nie wprowadającej do fabuły. Czy na pewno?

Atmosfera pustynna, egipska. Scenografia i stroje doskonale dopasowane do czasu i miejsca. Gra aktorska na wysokim poziomie - chodzi mi tu o aktorów, którzy dają z siebie wszystko i to widać. Muzyka i choreografia doskonale dopasowana choć niełatwa. Na każdym kroku aktorzy muszą dowieść potęgi swojego głosu. Piękna historia o nienawiści, miłości i strachu, a jednocześnie o wolności. Zaskoczyli mnie twórcy. Tak jak pisałam nie znałam wcześniej tej inscenizacji. Zazwyczaj w musicalach wertuje się ten sam schemat miłosny. Dwoje zakochanych w sobie od pierwszego wejrzenia, oni naprzeciw światu. Tu jest inaczej. Tu miłość powoli rozkwita, wychodzi z nienawiści i jest okryta strachem. Niesamowite są losy tej pary. Każde z nich stara się postąpić słusznie nie dla siebie, ale dla innych. W ich przypadku dopuszczenie do wzajemnego uczucia byłoby samolubne.

Jestem zachwycona całokształtem. Z bólem musiałam wracać do domu. Nie zostałam dłużej w stolicy. Pociąg powrotny miałam o 22. W Szczecinie byłam przed 7 rano. Tak oto spędziłam 12 godzin w Warszawie (tak, da się!). Na pewno tam wrócę, następnym razem na trochę dłużej.

 

Szczecinianka
07 maja 2020, 17:36
Super

Dodaj komentarz